- Przecież to jest gorsze od narkotyków. Dlaczego, skoro wszyscy o tym wiedzą, można to kupić w sklepie?! - pyta przerażona matka Mateusza Jadwiga K. (34 l.).
Przeczytaj koniecznie: Oto król dopalaczy (ZDJĘCIA!)
Mateusz w stanie cięż kim leży na oddziale endokrynologicznym dziecięcego szpitala wojewódzkiego w Bydgoszczy, a jego 13-letni kolega Bartek wciąż jest na oddziale intensywnej terapii. Przechodnie znaleźli nieprzytomnych chłopców na ulicy, a stróże prawa odkryli przy nich resztki marihuany i puste opakowanie po dopalaczu o nazwie Tajfun blackberry.
To bardzo niebezpieczna imitacja marihuany. Niestety, nie wiadomo, z jakich ziół się składa. Dlatego leczenie osób zatrutych tymi specyfikami jest takie trudne. - Byliśmy w kontakcie ze specjalistami. Nie wiem, co będzie z tymi dziećmi dalej. Na pewno będziemy walczyć o ich życie - mówi dr Ewa Węgrzynowska ze szpitala dziecięcego w Bydgoszczy.
Wszyscy doskonale wiedzą, że w sklepach z dopalaczami sprzedaje się substancje chemiczne, które mają takie sam0 działanie jak narkotyki. Są jednak legalne, bo sprzedawane jako substancje kolekcjonerskie "nie do spożycia przez ludzi". Sprawę będzie wyjaśniać bydgoska policja. - Biegli ustalą przyczynę zatrucia - zapowiada nadkomisarz Maciej Daszkiewicz (35 l.), rzecznik prasowy bydgoskiej policji.
- Nie mogę cały czas pilnować syna. Rozmawiałam z nim na temat narkotyków i zagrożeń, jakie niosą. Ale przecież te dopalacze można legalnie kupić w sklepie! Co robią politycy? Dlaczego na to zezwalają?! - załamuje ręce mama Mateusza.
Patrz też: Agnieszka Orzechowska - była dziewczyna Radka Majdana, kupuje dopalacze (ZDJĘCIA!)
Po tym dramacie prezydent Bydgoszczy już rozpoczął walkę z dopalaczami. Przed każdym sklepem mają stanąć strażnicy miejscy, którzy będą legitymować wchodzacych i wychodzących klientów. W Ratuszu trwają też prace nad projektami uchwały o zakazie sprzedaży dopalaczy.
Dr Ewa Węgrzynowska, szpital dziecięcy w Bydgoszczy:
- Chłopcy trafili do nas nieprzytomni i bez kontaktu. Zostali już odtruci. Pierwsze testy wykazały w ich organizmie pochodną marihuany. To już drugi przypadek w tym roku, że na mój oddział trafia dziecko po zażyciu dopalaczy - mówi Ewa Węgrzynowska, ordynator oddziału intensywnej opieki medycznej.